Czas szybko minął
Państwo Alojzja i Jan Witek obchodzili niedawno jubileusz 55 lat pożycia małżeńskiego. Takie pary odwiedzają kierownik USC i prezydent miasta. Beata Bańczyk i Jan Osuchowski złożyli wizytę u Witków w połowie października.
To zgodne małżeństwo - ich dorosły syn nie pamięta z dzieciństwa by w domu padały jakieś mocne słowa i dochodziło do kłótni. Jeśli już to zdarzały się „ciche msze”. Jan i Alojzja wzięli ślub w lipcu 1949 roku w Oławie, a poznali się parę miesięcy wcześniej na weselu u znajomych, w Brzeziu (pani Alojzja pochodzi z sąsiedniej Lubomi). Byli świadkami państwa młodych. Ten czas tak przeleciał, zwłaszcza teraz wszystko szybko mija - zauważa pani Alojzja. Utrzymywali się z pracy w miejscowych zakładach: betoniarni, garbarni oraz zakładzie produkującym zamki błyskawiczne („Sprawność”). Wychowali czworo dzieci: trzech synów i córkę. Teraz cieszą się z dziewięciorga wnucząt i szóstki prawnuków. Synowie „zarazili” ojca wędkowaniem i od 30 lat łowią wspólnie na żwirowiskach Ostroga i nie tylko. Żony nad wodę nie ciągnie, jej „królestwem” jest dom. Ja chwytam rybę, zabijam i czyszczę, reszta należy do żony - mówi Jan Witek. Chociaż zupa rybna pojawia się czasem w domowym jadłospisie, pani Alojzja słynie z „ogórkowej”, za którą przepadają wnuki.Przeżyli powódź z 1997 roku, po której ze zniszczonego mieszkania przy ulicy Drewnianej przeprowadzili się na ulicę Wojska Polskiego („zawsze obok policji” - śmieje się syn). Na pytanie co ujęło panią w mężu, Alojzja odpowiada „wie, pan, jak to u młodych...”. Z rad dla nowożeńców mają najważniejszą -by nie nadużywać alkoholu, bo „gorzałka nie jest sposobem na kłopoty”. Żyjąc normalnie, czasem trzeba się pokłócić - twierdzą oboje.
(ma.w)