Nie jestem politykiem
„Zdaję sobie sprawę, że miejsce, w którym się znalazłem nie jest tym akwarium, w którym się dobrze czuję, ale nie ma to znaczenia, jeśli na swoją obecną funkcję będę patrzeć w kategoriach służby.” Z nowym wojewodą śląskim dr. Tomaszem Pietrzykowskim rozmawia Grzegorz Wawoczny.
- Co zdecydowało o tym, że świetnie zarabiający, 32-letni raptem radca prawny i adiunkt wyższej uczelni, który odrzucił już kilka lukratywnych ofert pracy w renomowanych kancelariach prawniczych, decyduje się nagle wsiąść do politycznego pociągu i zgłasza swoją kandydaturę na wojewodę śląskiego?
- Bez zbędnej egzaltacji i patosu powiem, że brałem pod uwagę przede wszystkim względy patriotyczne. Zdecydował argument, że skoro chcę żyć w uczciwym państwie, to nie mogę odmawiać pomocy. Wpływ na to miało również moje przekonanie, że objęcie tego stanowiska idzie w parze z dostrzegalną przeze mnie szansą na pozytywne zmiany, głównie ograniczenie patologii dobrze nam wszystkich znanych. Zdaję sobie sprawę, że miejsce, w którym się znalazłem nie jest tym akwarium, w którym się dobrze czuję, ale nie ma to znaczenia jeśli na swoją obecną funkcję będę patrzeć w kategoriach służby.
- Tak mówią wszyscy politycy…
- Ale ja nie jestem politykiem, nie należę do żadnej partii i mam świadomość, że opuszczę fotel wojewody, a nie mogę wykluczyć, że już za kilka miesięcy. Nie zamierzam jednak wyjeżdżać z Katowic do Warszawy, Nowego Jorku czy Londynu. To z kolei każe mi działać tak, by wszystkim ludziom, których teraz spotykam i poznaję, móc później patrzeć prosto w oczy. Chcę po prostu dobrze wykonać zadania, które przede mną postawiono.
- Teka wojewody to jednak funkcja typowo polityczna, a polityka rządzi się swoimi prawami. To nie stworzone według własnych planów akwarium, a określony system, w którym trzeba być przygotowanym np. na przyspieszone wybory. Jak w tej sytuacji sprawić, by ten okres nazwano kazusem (w języku prawniczym charakterystyczne, godne uwagi, ciekawe rozstrzygnięcie czy przypadek) a nie epizodem Pietrzykowskiego?
- Nie będę oryginalny jak powiem, że będziemy mieli do czynienia z kazusem Pietrzykowskiego wówczas, gdy podejmę działania wedle innych kryteriów, niż robią to politycy na tym stanowisku. Mam na uwadze cztery filary, na których trzeba oprzeć filozofię władzy: uczciwość, lojalność (w moim przypadku wobec rządu), zaangażowanie i kompetencję. Kazus, rzecz jasna, wymaga, by nie były to puste słowa pod publikę.
- A może wybór młodego Tomasza Pietrzykowskiego był koniecznością wobec słabych struktur PiS-u na Śląsku?
- Nie sądzę. Wbrew pozorom te kadry na Śląsku nie są bynajmniej tak słabe, jak się o tym mówi. Ruch wokół fotela wojewody śląskiego był bardzo duży.
- I wybór człowieka spoza PiS-u, wbrew głosom działaczy, jest wystarczającą legitymacją do tego, by np. budować administrację opartą na modelu francuskim, w którym zmieniają się tylko ludzie na szpicy władzy, a cały korpus urzędniczy trwa?
- Dotychczas każda zmiana na stanowisku wojewody rzeczywiście oznaczała duże zmiany kadrowe. Myślę, że nadszedł jednak czas, by odpolitycznić administrację. Potwierdzają to moje dotychczasowe spotkania z pracownikami. W większości to ludzie, którzy dobrze pracują.
#nowastrona#
- Czuje się Pan raciborzaninem?
#nowastrona#
- Czuje się Pan raciborzaninem?
- Tak i nie. Ze względów sentymentalnych na pewno tak. Przynajmniej raz w miesiącu jestem w Raciborzu, odwiedzam rodziców, spotykam znajomych. Jak idę ulicami, to nietrudno o wspomnienia. Z drugiej strony mieszkam od lat w innym mieście, żyję innymi problemami.
- Czy władze Raciborza lub powiatu raciborskiego będą mogły w jakiś sposób zdyskontować fakt, że ich krajan zajmuje stanowisko przedstawiciela rządu na Śląsku?
- Nie dopuszczam nawet takiej myśli. Fakt, iż pochodzę z Raciborza nie odegra żadnej roli w moich decyzjach. Gdyby stało się inaczej, świadczyłoby, że jestem złym urzędnikiem.
- Mimo to od spraw raciborskich nie da się uciec. Czy Pana słowa oznaczają, że wojewoda Tomasz Pietrzykowski nie będzie lobbował na rzecz swojego rodzinnego miasta?
- Oczywiście, tam gdzie jest to uzasadnione, tam moje zaangażowanie będzie odpowiednie, jak chociażby w przypadku budowy zbiornika Racibórz. To inwestycja ważna i to nie tylko z punktu widzenia Raciborza. Nie zamierzam też utrudniać, a wręcz przeciwnie, pomagać przy odbudowie zamku, o co starają się władze powiatu. Zabytek należy do Skarbu Państwa, który reprezentuję. Przyznam jednak, że wiele spraw, nawet te raciborskie, które dotykają sfery działania Śląskiego Urzędu Wojewódzkiego, nie są mi znane w szczegółach. Jestem dopiero u progu urzędowania. Pierwsze dni upłynęły mi na spotkaniach i poznawaniu się ze współpracownikami. Za jakiś czas będę mógł udzielić szerszych informacji.
- Zapytam teraz Pana jako raciborzanina a nie wojewodę. Jak Pan ocenia to, co się działo w ostatnich latach w Raciborzu?
- Jakby to powiedzieć, żeby się nikomu nie narazić?
- Na przykład komu?
- Nikomu.
- A więc…
- Pamiętam czasy, gdy jako raciborzanin nie miałbym żadnych kompleksów wobec np. Rybnika. A dziś takie kompleksy miałbym.
- A z jakiego powodu?
- To oczywiste. Racibórz i Rybnik zaczyna dzielić duży dystans. Przyczyna tkwi chyba w różnym sposobie wykorzystania ostatnich 15 lat.
- A czy wobec tego wojewoda Pietrzykowski myśli w perspektywie o działalności samorządowej, np. u steru władzy w mieście wielkości Raciborza?
- Nie mam takich planów, ale nie ze względów na to, że nie chciałbym się podjąć działalności w Raciborzu. Po prostu nie mam żadnych planów politycznych. Już dziś marzę o powrocie do pracy na uczelni, do kancelarii prawniczej.
- Życzę powodzenia i dziękuję za rozmowę.
Dr Tomasz Pietrzykowski urodził się w październiku 1973 r. w Raciborzu. Ukończył SP 15 im. Jana III Sobieskiego i Zespół Szkół Mechanicznych. Był słuchaczem raciborskiego Nauczycielskiego Kolegium Języków Obcych na kierunku język angielski. Ukończył prawo na Uniwersytecie Śląskim, gdzie jest dziś adiunktem, specjalistą od filozofii i teorii prawa, autorem szeregu publikacji naukowych. Ukończył też studia z zakresu prawa brytyjskiego i europejskiego w Cambridge. Pracuje też jako radca prawny – partner w Kancelarii „T. Studnicki, K. Płeszka, Z. Ćwiąkalski, J. Górski” Spółka komandytowa. Interesuje się filozofią i literaturą piękną. W młodości trenował karate. Dziś czasami pojawia się na stoku z deską snowboardową. Stan cywilny: kawaler.