Zachłanna aglomeracja
Związek Subregionu Zachodniego nie chce, by Racibórz mógł korzystać z unijnych dotacji w takim zakresie jak Rybnik.
O sprawie pisaliśmy kilka tygodni temu w tekście pt. „Nie pozwólmy się wykluczyć”. Mowa w nim była o projekcie regionalnego programu operacyjnego dla województwa śląskiego - dokumencie, który stanie się podstawą do pozyskiwania wielomilionowych dotacji z Unii Europejskiej. Największe pieniądze z UE będą przeznaczone na ochronę środowiska i przestrzeni oraz drogownictwo. Chodzi również o wzmocnienie regionalnych ośrodków wzrostu, czyli czterech aglomeracji miejskich, ujętych w planie zagospodarowania przestrzennego województwa. Te obszary to: licząca 24 miasta Aglomeracja Górnośląska; Rybnik oraz okoliczne gminy: Jastrzębie Zdrój, Żory, Wodzisław Śląski, Pszów, Rydułtowy i Radlin; region bielski oraz częstochowski. Racibórz został ujęty jako ośrodek regionalny, wspomagający Rybnik.
Ten zapis byłby i może korzystny dla Raciborza, gdyby nie fakt, że jedynie aglomeracje, a więc Rybnik i najbliższe mu gminy ROW-u, mogą starać się o pieniądze z UE na: renowacje prestiżowych obiektów oraz przyległego terenu, tworzenie reprezentacyjnych przestrzeni publicznych, infrastruktury okołoakademickiej oraz uzbrajanie pól wzrostu gospodarczego – stref aktywności gospodarczej. To wyraźnie stawia w gorszej sytuacji Racibórz. Podaliśmy przykłady. O pieniądze z Brukseli nie będzie się mogła starać samodzielna raciborska wyższa uczelnia, a mógł np. Rybnik, który własnej uczelni nie ma, a jedynie ośrodki zamiejscowe np. Politechniki Śląskiej. Rybnik będzie mógł remontować za unijne pieniądze chodniki wokół rynku, a my nie dostaniemy na zamek, dawne centrum górnośląskiej władzy.
Przeciwko temu ostro zaprotestowały raciborskie samorządy, miejscowa Państwowa Wyższa Szkoła Zawodowa oraz radna wojewódzka Gabriela Lenartowicz. Przy jej wsparciu Racibórz otrzymał niedawno unijną dotację na remont targowiska, a powiat na przebudowę drogi w Brzeziu. Do marszałka województwa trafiła petycja, by skorygować zapisy regionalnego programu. Chodzi nam o to, by stworzyć Raciborzowi taki sam dostęp do środków, jaki mają mieć miasta ROW z Rybnikiem na czele – mówi Gabriela Lenartowicz.
W opozycji do propozycji Raciborszczyzny jest, o dziwo, wniosek Związku Gmin i Powiatów Subregionu Zachodniego Województwa Śląskiego, którego, co ciekawe, Racibórz i powiat raciborski są członkami i płacą niemałe składki. Trafił już na biurko marszałka województwa. Mowa w nim o tym, by pozostawić kwestionowany w Raciborzu zapis bez zmian. Wychodzi na to, że zamiast dbać o interesy wszystkich członków w subregionie bierze się jedynie pod uwagę interes tylko jednego, czyli Rybnika – komentuje radna Lenartowicz. Jej zdaniem parlamentarzyści, samorządowcy i inne organizacje z Raciborza winny wzmóc teraz nacisk na władze wojewódzkie, by zapis uległ jednak zmianie.
(waw)
KOMENTARZ
Już 2 lata temu ostrzegaliśmy na naszych łamach, że unijne pieniądze to miód, który może nieźle podleczyć nasze zaniedbane gminy, ale nie będzie łatwo się do niego dostać. W pasiece mogą bowiem pokąsać zarówno strażnicy miodu, jak i konkurencyjni zbieracze. Trudno wymagać od 69-letniego prezydenta Osuchowskiego i o dwa lata młodszego starosty Wziontka, żeby żwawo hasali pomiędzy ulami i wygarniali dla nas miód, komunikując się przy tym z pszczołami po angielsku i odpychając konkurentów siłą młodzieńczej pasji i znajomością unijnych procedur. Jednak bez wątpienia, powinniśmy wymagać od nich dwóch rzeczy: otoczenia się profesjonalistami (którzy będą w stanie to robić) i prowadzenia skutecznego lobbingu we wszystkich instytucjach, organizacjach i nieformalnych gremiach podejmujących strategiczne decyzje, które nas dotyczą. Jeszcze nie wszystko przepadło, choć, niestety, półki w obu samorządach nie uginają się bynajmniej od opracowanych w profesjonalny sposób projektów-pomysłów na rozkwit Raciborszczyzny. Jak dowodzi wspomniany wyżej wniosek Subregionu Zachodniego, współczesna polityka, także lokalna i regionalna, ma również wymiar konkurencji egoizmów prezentowanych przez poszczególne miasta. Choć wielu raciborskich polityków ma już zapewne coś w rodzaju „kompleksu Rybnika”, nie ma racjonalnych powodów, aby się egoizmowi Rybnika w tym wypadku poddawać. Racibórz musi walczyć o swoje dobre miejsce w województwie śląskim. Szczęśliwy obrót sytuacji spowodował, że od kilku miesięcy mamy w sejmiku wojewódzkim radną Gabrielę Lenartowicz, która jak mało kto potrafi się poruszać w tych problemach. Sama jednak na pewno nie będzie w stanie prowadzić aktywnej polityki wojewódzkiej. Panie prezydencie, panie starosto, panie i panowie radni: pomożecie?
Arkadiusz Gruchot