Lokalna lustracja
Czy prezydent Raciborza „wchodzi z butami” w prywatne życie obywatela? Tym niecodziennym problemem zajmie się wojewoda.
Sprawa dotyczy raciborzanina Marka Mądrzyńskiego. Od wielu lat zamieszkuje w Niemczech, posiada niemieckie obywatelstwo, ale, tak jak tysiące mieszkańców Śląska, nigdy nie zrzekł się polskiego. W listopadzie minionego roku złożył więc w raciborskim Urzędzie Miasta wniosek o wydanie dowodu osobistego, bo wrócił do rodzinnego miasta, gdzie prowadzi działalność gospodarczą. W magistracie, jak twierdzi, spotkał się z nieuprzejmym potraktowaniem i podejrzliwością urzędników. Zakwestionowano dostarczone przez niego zdjęcie do dokumentu oraz posiadanie obywatelstwa polskiego. Mądrzyński bowiem przedstawił nieważny od pięciu miesięcy paszport wydany przez polski konsulat w Kolonii.
O sprawie pisaliśmy już na łamach „NR” w tekście „Udowodnij żeś Polak”. Błaha z pozoru sprawa (podwójne obywatelstwo nikogo już w Polsce nie dziwi, mają je nawet ministrowie) spowodowała lawinę korespondencji między Mądrzyńskim a prezydentem Janem Osuchowskim, który po publikacji gazetowej postanowił dokładnie wyjaśnić sprawę. Jak obiecał, tak zrobił. Najpierw bronił urzędników, że postąpili słusznie. Pracowniczkę Wydziału Obywatelskiego ukarał upomnieniem, że zaniechując procedur wydała w końcu żądany dowód osobisty i to ze zdjęciem, którego prawidłowość wcześniej kwestionowała. Zagroził Mądrzyńskiemu procesem sądowym za insynuacje jakoby magistrat preferował fotografie raciborskich zakładów. Prezydent przyjrzał się też sytuacji rodzinnej wnioskodawcy. W piśmie z 19 stycznia tego roku pisze, że „z danych zawartych w ewidencji ludności wynika, że w okresie 31.12.1986 – 2.07.1996 miejscem Pana pobytu stałego były Niemcy. Nie zamieszkuje Pan wspólnie z żoną. Pańska żona – Barbara nie posiada meldunku na terenie Raciborza”. Konkluzja pisma prezydenta brzmi: „analiza wymienionych informacji może wzbudzać wątpliwości co do faktu posiadania przez Pana obywatelstwa polskiego”.
Marek Mądrzyński uważa, że z polecenia prezydenta Osuchowskiego, poza jakąkolwiek procedurą, urzędnicy zajmowali się lustrowaniem życia prywatnego obywatela, co można uznać za skandal. Skierował więc skargę do Rady Miasta. „Pan Osuchowski wchodzi niejako z butami do mej sypialni, nie wiedząc, że moja żona posiada nieruchomość, gdzie nie musi być zameldowana. Trzeba też dobitnie stwierdzić, że metody „weryfikacji” pana Osuchowskiego są rodem z PRL. (…) Ja się z Raciborza nigdy nie wymeldowałem, i przyznaję, chciałbym wiedzieć, kto tego dokonał. Zupełnie bezpodstawnie odebrano mi też mieszkanie spółdzielcze, wymuszając na mej matce oddanie kluczy do niego. Sprawę tę będę się starał w najbliższym czasie wyjaśnić” – napisał w tejże skardze.
„Ukochanie wolnej ojczyzny polega na obrażaniu urzędników starających się w sposób rzetelny i uczciwy wypełniać swoje obowiązki” – obstaje twardo prezydent J. Osuchowski, powątpiewając w patriotyzm Mądrzyńskiego i zarzucając mu brak szacunku i zrozumienia dla przepisów wydanych przez demokratycznego ustawodawcę. „Tak wielkie słowa w ustach człowieka, który dziesiątki lat zajmował ważne stanowiska w komunistycznej nomenklaturze brzmią, bardzo łagodnie rzecz ujmując, obłudnie, fałszywie, zaszarganie” – czytamy we wspomnianej skardze.
Radni na ostatniej sesji uznali, że właściwy do jej rozpatrzenia jest wojewoda, bo dowody osobiste są co prawda wydawane przez Urząd Miasta, ale w ramach zleconych przez Śląski Urząd Wojewódzki zadań. Czy dostarczone przez M. Mądrzyńskiego zdjęcie było prawidłowe okaże się po ekspertyzie, jaką ma wykonać Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji, gdzie wysłał je już Śląski Urząd Wojewódzki.
G. Wawoczny