Wojna sztabów
Helena Dzięcioł oskarża radnego Ludwika Gorczycę o to, że ją pobił. Od kilku dni przebywa w szpitalu. Radny nie przyznaje się do tego. Twierdzi natomiast, że przyłapał kobietę na niszczeniu plakatów wyborczych, zaś oskarżenie o pobicie nazywa prowokacją.
Do zdarzenia doszło 24 listopada w Raciborzu, przy ul. Wojska Polskiego. Helena Dzięcioł razem z Andrzejem Palki pracowali w sztabie wyborczym kandydata na prezydenta Mirosława Lenka. – Zostaliśmy wyznaczeni do sprawdzenia plakatów wyborczych n aszego kandydata. Zniszczone mieliśmy zastąpić nowymi. Podjechaliśmy pod słup ogłoszeniowy koło SP 4. stwierdziliśmy, że tam nie trzeba doklejać nowych. Wsiadłam do samochodu, już miałam zamknąć drzwi, gdy nagle wyrósł przede mną jakiś mężczyzna i wyszarpał mnie z auta na ziemię – relacjonuje 52–letnia H. Dzięcioł. Mężczyzną tym był radny Ludwik Gorczyca, były policjant. Kobieta twierdzi, że radny bił ją, kopał a nawet dusił, wykręcając kaptur z kurtki, tak, że nie mogła złapać powietrza. Wyzywał ją przy tym od najgorszych. – Myślałam, że to złodziej, bo wyszarpał mi z samochodu torebkę – wspomina. – Nie mogłem jej pomóc, bo byłem zapięty pasami. Do tego mężczyzna próbował wyrwać mi ze stacyjki klucze – twierdzi A. Palki. Podjechał pod komendę i powiadomił policję, zostawiając kobietę z radnym. Obecnie H. Dzięcioł przebywa w szpitalu na obserwacji z podejrzeniem wstrząśnienia mózgu. Stwierdzono u niej także ogólne potłuczenia. Dwa lata wcześniej miała przeprowadzaną operację usunięcia nowotworu jamy brzusznej, a twierdzi, że radny bił ją po brzuchu. Zaprzecza, by miała cokolwiek wspólnego z niszczeniem plakatów kontrkandydata.
Radny Ludwik Gorczyca twierdzi natomiast, że widział, jak kobieta spreyem niszczyła plakaty wyborcze Tomasza Kusego. – Było to działanie nagminne. Razem z kandydatem postanowiliśmy, że przypilnujemy, kto to robi. Obserwowałem słup z plakatami, które jeszcze nie były zniszczone. W pewnym momencie ktoś wyszedł z czarnego cinquecento i zaczął malować spreyem plakaty. Nie wiedziałem, że to kobieta, bo miała na głowie kaptur – mówi Ludwik Gorczyca. Zaprzecza, by ją bił. Twierdzi, że złapał ją tylko za kaptur i czekał na przybycie policji. Dodaje nawet, że to ona zaczęła go drapać, gryźć i ubliżać mu. Jego zdaniem, całe zajście jest prowokacją.
Po przeszukaniu samochodu, którym poruszała się kobieta, policja znalazła jedynie plakaty wyborcze, klej i pędzel. Nie było w nim spreyu. Radny twierdzi, że wyrzucił go kierowca, jadąc na komendę. Obecnie trwa postępowanie, mające na celu wyjaśnienie okoliczności zdarzenia.
Policja uzależnia wszczęscie postępowanie od opinii biegłego medyka sądowego. Jeśli kobieta odniosła obrażenia wymagające leczenia dłuższego niż 7 dni, to, jak powiedział nam komendant Edward Mazur z KPP w Raciborzu, czyn Ludwika Gorczy będzie ścigany z urzędu i radny musi się liczyć z zarzutami.
Przed sądem w Raciborzu toczy się już postępowanie przeciwko Ludwikowi Gorczycy w związku z oskarżeniem o próbę wyłudzenia pieniędzy z funduszu policji. Jak powiedział nam komendant, szczegółów sprawy nie może zdradzić, bo jest to fundusz operacyjny policji. Ludwik Gorczyca jest nadal szefem policyjnych związków zawodowych. Wcześniej miał już sprawę o pobicie. Sąd warunkowo ją umorzył, wyznaczając mu okres próby.
A. Dik