Minister zaprzecza
Przypomnijmy, chodzi o szarpaninę, do jakiej doszło 24 listopada w rejonie ul. Wojska Polskiego w Raciborzu. Helena Dzięcioł twierdzi, że została pobita przez radnego Ludwika Gorczycę. Ten wszystkiemu zaprzecza, mówiąc, że to ona go pogryzła, gdy przyłapał ją na niszczeniu plakatów wyborczych. Sprawa ma tło polityczne. Helena Dzięcioł pracowała w sztabie wyborczym kandydata na prezydenta Mirosława Lenka, a radny Ludwik Gorczyca był po stronie kontrkandydata Tomasza Kusego, startującego z ugrupowania Prawa i Sprawiedliwości.
Raciborska komenda wystąpiła do prokuratury rejonowej z wnioskiem o wyłączenie jej z prowadzenia działań. Radny Ludwik Gorczyca, były policjant, w dalszym ciągu pełni funkcję przewodniczącego policyjnych związków zawodowych. Z tego samego względu raciborska prokuratura przekazała sprawę do okręgowej. Dzieje się tak zazwyczaj, gdy postępowanie prokuratury dotyczy podległej jej jednostki policji. Radny Ludwik Gorczyca odmówił nam komentarza.
W niespełna tydzień po zdarzeniu H. Dzięcioł została wypisana ze szpitala. Andrzej Palki, świadek tamtego zdarzenia oraz przyjaciel pani Heleny twierdzi, że stało się to z powodu nacisku na szpital wiceministra zdrowia, Bolesława Piechy z PiS. Utrzymuje, że podsłuchał rozmowę telefoniczną pielęgniarki. – Powiedziała, dobrze panie ministrze, już idę po lekarza. Wiedziałem już, że Helena długo w szpitalu nie zostanie – mówi A. Palki. Następnego dnia faktycznie, kobieta otrzymała wypis. – Źle się czułam, ale zostałam wypisana na siłę. Kilka minut po wyjściu zasłabłam i zostałam odwieziona karetką z powrotem – mówi H. Dzięcioł. Znowu trafiła na szpitalny oddział.
– Pani Dzięcioł została wypisana ze względu na stan zdrowia, który nie wymagał już hospitalizacji. Nie ma tu znaczenia liczba dni, jakie przebywała na rozpoznaniu, lecz rodzaj obrażeń. Można złamać rękę i nie zostać w szpitalu, a obrażenia będą wymagały leczenia dłuższego niż 7 dni – mówi Zbigniew Górka, lekarz z oddziału, na którym leczyła się H. Dzięcioł. Zaprzecza, by ktokolwiek naciskał na niego pod względem wypisu kobiety ze szpitala. – Gdyby dzwonił minister, chyba skontaktowałby się ze mną – dziwi się Wojciech Krzyżek, dyrektor raciborskiego szpitala. – Minister nie wie, o kogo chodzi i zdecydowanie zaprzecza, by miał z tą sprawą cokolwiek wspólnego – twierdzi Paweł Trzciński, rzecznik prasowy Ministra Zdrowia.
A. Dik