Przycięcie zbyt drastyczne
Miała być pielęgnacja drzew a doszło do ich zniszczenia.
W ciągu jednego dnia, 30 listopada, odebraliśmy kilka takich zgłoszeń. Za każdym razem były one anonimowe. Dzwoniąca kobieta twierdziła, że na jej osiedlu niszczone są drzewa. Firma, która to robi nie ma na to pozwolenia. Dotarliśmy na miejsce. Zastaliśmy tam mężczyznę, przycinającego topole. Nieopodal leżały pocięte konary i gałęzie. – Stwarzały zagrożenie dla przechodzących tędy ludzi – powiedział. Nie chciał podać swojego nazwiska. O sprawę zapytaliśmy w Wydziale Ochrony Środowiska i Rolnictwa raciborskiego magistratu. Jak się okazało, tam również wpłynęło zgłoszenie. – Wszczęliśmy postępowanie karne w sprawie drastycznego przycięcia drzew – usłyszeliśmy od Zdzisławy Sośnierz, naczelnika wydziału. Po otrzymaniu sygnału, na miejsce został wysłany inspektor. Stwierdził, że przycinka, na którą nie trzeba mieć urzędowej zgody, doprowadziła do drastycznego zniszczenia roślin, a to podlega już karze.
Pracownicy wydziału muszą najpierw ustalić zakres zniszczeń i okoliczności zdarzenia. – Jeżeli stwierdzimy, że na skutek przycięcia drzewa umrą, kara zostanie naliczona od razu. Może też okazać się, że pomimo tego się odrodzą – wyjaśnia Z. Sośnierz. Na przekonanie się o tym mają trzy lata.
– Chciałam jak najlepiej. Miałam na uwadze względy bezpieczeństwa – mówi Gertruda Orszulka, członkini zarządu wspólnoty mieszkaniowej przy ul. Kossaka. Przyznaje, że to ona wydała decyzję o przycince drzew i nie wypiera się odpowiedzialności za powstałe z tego powodu zniszczenia. Złożyła nawet dymisję z pełnionej we wspólnocie funkcji. – W listopadzie jedna z tych topól złamała się i przewróciła na dróżkę. Za każdym mocniejszym podmuchem wiatru bałam się o bezpieczeństwo dzieci, bawiących się na podwórku. Jednak faktycznie, przycięcie poszło za daleko i z tego powodu bardzo mi przykro – zapewnia kobieta. Żal jej także tego, co do tej pory udało się zrobić dla osiedla nowemu zarządowi wspólnoty. Jak kiedyś, przez wiele lat mieszkańcy bezskutecznie domagali się elementarnych napraw, tak w ciągu niespełna roku udało się przeprowadzić remont dachu i naprawić dziurawą osiedlową drogę. Przypuszcza, że autorami anonimowych donosów są członkowie poprzednich władz, zazdrośni o to, że bez nich wspólnota dalej funkcjonuje.
A. Dik