Mąż był skryty i troskliwy, ale zdarzało się, że wpadał w furię
– Współczuję rodzinie zabitego policjanta. My też jesteśmy pokrzywdzoną rodziną, która nie dostała żadnej pomocy od nikogo. Musieliśmy sami załatwić sobie psychologa. Byliśmy napastowani przez ludzi, przez dziennikarzy. Chciałam powiedzieć, że syn stracił ojca, rodzice ostatniego syna, moje dzieci przyjaciela, a ja straciłam męża – powiedziała w sądzie Urszula Ś., żona Radosława Ś. Jeden z policjantów zeznał z kolei, że Radosław Ś. miał powiedzieć w karetce o Michale Kędzierskim: Ch... z nim, mógłby zdechnąć.
Poznawałam męża, jego troskliwą stronę
Poznali się w Holandii. Mieli wspólnych znajomych. Zakochali się w sobie. – Poznawałam męża, jego troskliwą stronę. On jest bardzo rodzinny. Bardzo dbał o syna. Każdy urlop, który miał, poświęcał synowi. Przywoził mu ubrania, dbał o dziecko, dbał o rodziców, o mnie w szczególności – mówiła w sądzie Urszula Ś. podczas drugiej rozprawy w procesie o zabójstwo policjanta z Raciborza.
Przypomnijmy, Radosław Ś. jest oskarżony o zabójstwo Michała Kędzierskiego – policjanta z Raciborza, usiłowanie zabójstwa kolejnego funkcjonariusza, nielegalne posiadanie broni, uprawę konopi oraz prowadzenie pojazdu w stanie nietrzeźwości. Proces ruszył 6 lipca.
Brał coraz więcej leków
Żona Radosława Ś. opowiedziała w sądzie o leczeniu psychiatrycznym męża. – Miał zaburzenia. Raz był wesoły, raz smutny. Czasem nic nie mówił – powiedziała. Wiedziała, że „był po przejściach”, że siedział w więzieniu. Gdy się poznali, miał dozór kuratorski. – Zdarzało się tak, że leki mu nie pomagały. Pamiętam taką sytuację, kiedy w nocy zadzwonił do niego syn i powiedział: tato, przyjedź. To było może w 2019 roku. Wtedy mąż się zdenerwował. Dziecko płakało do telefonu. Uspokajałam męża, że może dziecko się czego wystraszyło – dodała.
Gdy Radosław Ś. był zdenerwowany, zwiększał dawkę leków. Zdarzało się też, że sięgał wtedy po alkohol. Przeważnie, gdy brał dodatkową tabletkę, uspokajał się i szedł spać, ale zdarzało się też, że wpadał w furię.
Urszula Ś. z czasem zaczęła rozumieć, że leki nie pomagały, bo musiał przyjmować ich coraz więcej. Budził się w różnych nastrojach. Raz był uśmiechnięty, innym razem nie odzywał się przez cały dzień. Żona razem z teściami chciała, aby podjął terapię.
Bywało, że chciał być sam
Miesiąc przed feralnym zdarzeniem, w kwietniu 2021 roku, był tak zdenerwowany, że wyrzucił żonę z domu. Wcześniej dochodziło do sytuacji, w których Radosław Ś. prosił żonę, aby na tydzień – dwa jechała do jego rodziców w Raciborzu. Zostawał wtedy sam w Siemoni, gdzie mieszkali w wynajętym domu.
– Szanowałam to. Kochałam go i nie chciałam go stracić – powiedziała Urszula Ś. w sądzie.
Myślisz, że mam broń?
Kobieta nie wiedziała o tym, że Radosław Ś. uprawia na piętrze marihuanę. Przyznała, że wcześniej dochodziło na tym punkcie do nieporozumień z mężem. Stanowczo zabronił jej pytać o to, co znajduje się w pomieszczeniu. Nie wiedziała też, że posiada broń oraz mundur policyjny. Choć zdarzało się, że gdy oglądali film sensacyjny, pytał ją z uśmiechem: Jak myślisz... Mam czy nie mam? Orientował się w nazewnictwie broni.
Mówił, że nikt go nie kocha
Do zabójstwa doszło 4 maja. Dowiedziała się o tym z radia. Majówkę spędzili razem z synem Radosława Ś. Chłopiec nie chciał wracać do domu, ale odwieźli go do Raciborza. Radosław Ś. pilnował tego, bo nie chciał mieć problemów z widzeniem syna w przyszłości.
W drodze powrotnej Radosław Ś. był nieswój. Kupił piwo na stacji benzynowej. Gdy wrócili do Siemoni, zaczął pić. – Nakręcał się. Mówił, że nikt nie jest z nim szczery, że nikt go nie kocha. Krzyczał na mnie. Powiedział, że dla mojego dobra lepiej powinnam opuścić dom – zeznała Urszula Ś.
Kobieta spędziła noc z 3 na 4 maja poza domem w Siemoni, w pobliskim budynku gospodarczym. Radosław Ś. dzwonił do niej kilka razy, ale nie odbierała telefonów. Chciała, żeby się uspokoił. Telefon odebrała dopiero rano, około 6.00. Radosław Ś. powiedział jej, gdzie zostawił klucze do domu, tymczasem on jedzie do Raciborza.
Żona wróciła do domu, zadzwoniła do teścia i powiedziała, że Radek jedzie do Raciborza i może się z nimi zobaczy, i że ona wkrótce również dojedzie. Poszła na piechotę do wypożyczalni samochodów, wynajęła auto i również ruszyła do Raciborza.
O zabójstwie policjanta dowiedziała się z radia.
Co zeznali policjanci?
Podczas drugiego procesu zeznawało jeszcze dwóch policjantów, którzy interweniowali na ul. Chełmońskiego w Raciborzu 4 maja 2021 roku. Pierwszym był partner ze służby Michała Kędzierskiego. Poprosił o wyłączenie jawności w czasie składania zeznań. Sąd przychylił się do tego wniosku.
Drugi policjant opowiedział szczegółowo o wszystkim, co się wtedy wydarzyło. Mówił m.in.: o pierwszym zgłoszeniu, które dotyczyło mężczyzny przebranego w policyjny mundur. Mężczyzna kupił alkohol na stacji paliw w Markowicach i odjechał. Zdaniem zgłaszającego, prawdopodobnie był nietrzeźwy. Zanim policjanci dojechali na miejsce (po drodze stali na przejeździe kolejowym), podejrzanego mężczyzny nie było już na miejscu.
Następnie mundurowi udali się na ulicę Chełmońskiego, gdzie po raz kolejny widziano podejrzanego kierowcę. Gdy policjanci dojechali na miejsce, Michał Kędzierski jeszcze żył. Stał obok Radosława Ś., chciał go wylegitymować. Ten był pochylony, szukał czegoś w samochodzie.
– Słyszałem, jak powiedział do Michała: Weź daj mi spokój, nie świruj, ale Michał był spokojny – zeznał policjant.
Chwilę później padł strzał, potem kolejny. Policjant widział skierowaną w swoim kierunku broń, padły kolejne strzały. – Jedna kula utkwiła w moim samochodzie – zeznał (dowiedział się o tym później, po całym zdarzeniu). Następnie podszedł do Michała Kędzierskiego, jego stan był już ciężki.
Następnie interweniujący policjanci ranili i obezwładnili Radosława Ś. Z trudem założyli mu kajdanki. Znaleźli przy nim jeszcze zapasowy magazynek, a w samochodzie pistolet maszynowy.
Trzeba było końskiej dawki środków uspokajających
Później policjant (razem z jeszcze jednym funkcjonariuszem) jechał karetką z rannym Radosławem Ś. do szpitala. Wówczas oskarżony miał powiedzieć o Michale Kędzierskim: Ch... z nim, mógłby zdechnąć.
– Utkwiła mi w głowie pani anestezjolog, która miała problem, żeby tego mężczyznę uspokoić w celu wykonania badań. Powiedziała, że podała mu taką ilość środków, że można byłoby cztery osoby uspokoić – zeznał policjant. Kobieta miała dodać, że najtrudniej jest uspokoić osobę po dopalaczach, ale już potrafi dać sobie radę z taką osobą. Mimo to z Radosławem Ś. długo nie mogli sobie dać rady. Ostatecznie badania udało się wykonać.
* * *
Radosław Ś. przebywa w areszcie śledczym w Tarnowie. Wnioskował o przeniesienie bliżej Raciborza, jednak Służba Więzienna podała jako możliwe miejsca pobytu Radosława Ś. wspomniany już Tarnów, Piotrków Trybunalski, Radom oraz Wołów. Racibórz nie wchodzi w grę ze względów proceduralnych.
Proces trwa. Kolejna rozprawa odbędzie się 7 września.
(żet)