Telefiga
2 tys. zł a nawet więcej. Tyle może wynieść twój rachunek za styczniowe rozmowy telefoniczne. Co należało zrobić by na rachunku widniała taka suma? Uwierzyć w ofertę Telekomunikacji Polskiej SA. No i oczywiście z niej skorzystać.
Szereg rozczarowań
Od ponad 7 lat jestem klientką TP SA i do niedawna byłam raczej zadowolona ze świadczonych przez nich usług. Ostatnie wydarzenia zmieniły jednak całkowicie moje nastawienie. Dodam, że regularnie opłacam rachunki, więc jestem chyba dobrym i wiarygodnym klientem - tłumaczy nam jedna z czytelniczek.
Pod koniec listopada w Telepunkcie w Wodzisławiu Śl. złożyła pisemne zamówienie na abonament „darmowe weekendy”, który miał przysługiwać od 1 stycznia 2004 roku. Usługa CLIP (wyświetlania dzwoniącego numeru - przyp. red.) jest darmowa po zamówieniu wspomnianego planu. Do 12 stycznia CLIP nie został uruchomiony. Po telefonie do Błękitnej Linii z pytaniem czy naprawdę możliwe jest korzystanie z telefonu na zasadach abonamentu „darmowe weekendy” nasza czytelniczka przeżyła szereg rozczarowań:
- 02.01.04 pani X informuje, że nie ma notatki na temat nowego abonamentu, ale reklamacja zostanie NA PEWNO uwzględniona
- 05.01.04 pan Y - notatki brak i w styczniu abonamentu nie będzie. Z reklamacją można próbować ale niczego nie gwarantują
- 05.01.04 - pani Z - notatki brak. Abonament na pewno klientka otrzyma wstecznie a ewentualna reklamacja z pewnością będzie uwzględniona. Co z CLIP - nie wiadomo
- 10.01.04 pani XX - notatki brak, pewności też czy reklamacja zostanie uwzględniona.
Nie wymieniłam wszystkich moich telefonów do Błękitnej Linii, znam natomiast wszystkie nazwiska informujących mnie osób - dodaje czytelniczka.
Pod koniec listopada w Telepunkcie w Wodzisławiu Śl. złożyła pisemne zamówienie na abonament „darmowe weekendy”, który miał przysługiwać od 1 stycznia 2004 roku. Usługa CLIP (wyświetlania dzwoniącego numeru - przyp. red.) jest darmowa po zamówieniu wspomnianego planu. Do 12 stycznia CLIP nie został uruchomiony. Po telefonie do Błękitnej Linii z pytaniem czy naprawdę możliwe jest korzystanie z telefonu na zasadach abonamentu „darmowe weekendy” nasza czytelniczka przeżyła szereg rozczarowań:
- 02.01.04 pani X informuje, że nie ma notatki na temat nowego abonamentu, ale reklamacja zostanie NA PEWNO uwzględniona
- 05.01.04 pan Y - notatki brak i w styczniu abonamentu nie będzie. Z reklamacją można próbować ale niczego nie gwarantują
- 05.01.04 - pani Z - notatki brak. Abonament na pewno klientka otrzyma wstecznie a ewentualna reklamacja z pewnością będzie uwzględniona. Co z CLIP - nie wiadomo
- 10.01.04 pani XX - notatki brak, pewności też czy reklamacja zostanie uwzględniona.
Nie wymieniłam wszystkich moich telefonów do Błękitnej Linii, znam natomiast wszystkie nazwiska informujących mnie osób - dodaje czytelniczka.
Mój problem?
Do dnia dzisiejszego od listopada nie dotarła ta informacja tam gdzie dotrzeć powinna, czyli z Telepunktu do bazy danych w Błękitnej Linii TP. Wydawało mi się , że to placówki tej samej firmy czyli Telekomunikacji Polskiej SA - ale może się mylę - dodaje czytelniczka. Czuję się oszukiwana. Minął właśnie trzeci weekend stycznia, a ja nie wiem, czy mam prawo rozmawiać za darmo z całą Polską i ograniczam rozmowy, aby nie przeżyć trudnych chwil przy odbiorze faktury. Jak myślę firmie taka sytuacja jest chyba całkowicie na rękę, ponieważ jeśli jednak mam ten drogi abonament - to zapłacić muszę, a że nie korzystałam z przywilejów z niego płynących - to już mój problem, nieprawdaż? Jeżeli jednak zaryzykuję i każdy weekend będę rozmawiała bez przerwy, a firma będzie mnie postrzegała nadal przez pryzmat abonamentu standardowego- to mam szansę nabić niezły rachunek. Po moim przeliczeniu (465 nieuwzględnionych przez TP SA darmowych godzin) może on nawet wynieść 2-3 tys. zł/m-c.
Do dnia dzisiejszego od listopada nie dotarła ta informacja tam gdzie dotrzeć powinna, czyli z Telepunktu do bazy danych w Błękitnej Linii TP. Wydawało mi się , że to placówki tej samej firmy czyli Telekomunikacji Polskiej SA - ale może się mylę - dodaje czytelniczka. Czuję się oszukiwana. Minął właśnie trzeci weekend stycznia, a ja nie wiem, czy mam prawo rozmawiać za darmo z całą Polską i ograniczam rozmowy, aby nie przeżyć trudnych chwil przy odbiorze faktury. Jak myślę firmie taka sytuacja jest chyba całkowicie na rękę, ponieważ jeśli jednak mam ten drogi abonament - to zapłacić muszę, a że nie korzystałam z przywilejów z niego płynących - to już mój problem, nieprawdaż? Jeżeli jednak zaryzykuję i każdy weekend będę rozmawiała bez przerwy, a firma będzie mnie postrzegała nadal przez pryzmat abonamentu standardowego- to mam szansę nabić niezły rachunek. Po moim przeliczeniu (465 nieuwzględnionych przez TP SA darmowych godzin) może on nawet wynieść 2-3 tys. zł/m-c.
Informacja bez informacji
Niestety prócz lakonicznych ulotek firma nie przygotowała regulaminu korzystania z tej oferty nim wprowadziła ją na rynek. Tak więc tyle informacji ile informujących. Niestety, większość z nich zupełnie sprzecznych. O tym, że rozgoryczenie czytelniczki jest w pełni uzasadnione przekonała się również niżej podpisana.
Również udałam się do Telepunktu w Wodzisławiu, by zamówić plan „darmowe wieczory i weekendy”. Po godzinnym staniu w kolejce i godzinnym w tym czasie bombardowaniu mnie ogromną reklamą telefonu po promocyjnej cenie, jeśli zamówię jeden z oferowanych planów, złożyłam zamówienie z dniem 29 grudnia. Telefon na reklamie jak i w fizycznej postaci (był prezentowany) wyglądał znakomicie, więc prócz złożonego zamówienia zechciałam skorzystać z promocji i zakupić telefon. Niestety, pierwsze rozczarowanie. Telefonu, mimo że stał przed moim nosem, nie było. Zostałam więc skuszona ofertą, która de facto była już nieaktualna.
Oferta przedstawiana klientowi musi być rzetelna, firmy często umieszczają w swoich promocyjnych ofertach zdanie „do wyczerpania zapasów” (tak też było w opisywanym przypadku - przyp. red.), ale w wymienionej sprawie reklamę należało już schować. Klient nie może być „kuszony” czymś czego nie ma, a oferta musi być prawdziwa - powiedziała nam Kazimiera Lalik, rzecznik praw konsumenta.
Firma reklamę schowała i ostatecznie, po słownych utarczkach, telefon mi sprzedała. Dobre i to.
Również udałam się do Telepunktu w Wodzisławiu, by zamówić plan „darmowe wieczory i weekendy”. Po godzinnym staniu w kolejce i godzinnym w tym czasie bombardowaniu mnie ogromną reklamą telefonu po promocyjnej cenie, jeśli zamówię jeden z oferowanych planów, złożyłam zamówienie z dniem 29 grudnia. Telefon na reklamie jak i w fizycznej postaci (był prezentowany) wyglądał znakomicie, więc prócz złożonego zamówienia zechciałam skorzystać z promocji i zakupić telefon. Niestety, pierwsze rozczarowanie. Telefonu, mimo że stał przed moim nosem, nie było. Zostałam więc skuszona ofertą, która de facto była już nieaktualna.
Oferta przedstawiana klientowi musi być rzetelna, firmy często umieszczają w swoich promocyjnych ofertach zdanie „do wyczerpania zapasów” (tak też było w opisywanym przypadku - przyp. red.), ale w wymienionej sprawie reklamę należało już schować. Klient nie może być „kuszony” czymś czego nie ma, a oferta musi być prawdziwa - powiedziała nam Kazimiera Lalik, rzecznik praw konsumenta.
Firma reklamę schowała i ostatecznie, po słownych utarczkach, telefon mi sprzedała. Dobre i to.
Klient - jasnowidz
Od kiedy życzy sobie pani wprowadzenia planu „darmowe wieczory i weekendy”? - zadano mi pytanie, a jako, że reklama mówi o niezwykle korzystnej ofercie, zechciałam skorzystać z niej prawie od razu, bo od 1 stycznia 2004 r. Taka też data widnieje na zamówieniu. Nikt z konsultantów nie wyprowadził mnie z błędu, nie stwierdził, że realizacja zamówienia w tak krótkim czasie jest po prostu niemożliwa, tym bardziej, że abonament za styczeń był zapłacony już w grudniowym rachunku. Zamówienie zostało przyjęte, wręcz z zapewnieniem, że realizacja nastąpi z dniem wpisanym na zamówieniu. Niestety o tym, że nie jest tak różowo, jak zapewniano mnie w Telepunkcie, dowiedziałam się dzwoniąc do Błękitnej Linii (przy okazji wysłuchując kilka razy kilkunastominutowych sekwencji muzycznych, bo dodzwonienie się do BL TP graniczyło z cudem). Tu wręcz wyśmiano mnie, że mogę sądzić, że mój abonament został z dniem 1 stycznia zmieniony, a plan uruchomiony. Dowiedziałam, się tu również o wymaganym siedmiodniowym terminie zamówienia przed końcem danego miesiąca, o czym panie w Telepunkcie jak widać nie miały zielonego pojęcia. Dlaczego więc nasza czytelniczka, składając zamówienie w listopadzie, co oczywiste zachowując siedmiodniowy okres, otrzymała odpowiedź, że jej zamówienie zostanie zrealizowane dopiero w lutym? Skąd zresztą siedmiodniowy okres, który nie widnieje na wnioskach zamówienia, w regulaminie planów, którego nie ma zresztą nawet na stronach internetowych TP SA? Skąd klient ma wiedzieć o wspomnianym okresie, jeśli nie zostanie o nim poinformowany przy składaniu zamówienia? Do dzisiaj zresztą na stronie internetowej TP SA i zamówieniu nie istnieje żadna informacja o wymaganym okresie jego złożenia.
Wszyscy klienci, którzy złożyli zamówienia przed 24 grudnia 2003 r. będą je mieć zrealizowane z dniem 1 stycznia, późniejsze zamówienia uruchomione zostaną od 1 lutego - poinformował nas rzecznik prasowy TP SA Zbigniew Drohobycki. Kwestie reklamacji rozstrzygać będziemy indywidualnie, nie wiemy jeszcze jaka jest skala zjawiska, myślę, że będą to odosobnione przypadki. Wszyscy niezadowoleni klienci mogą złożyć reklamację, za pośrednictwem Błękitnej Linii. Przyznaję, że problem był przez nas dyskutowany, jest określone stanowisko na ten temat i opracowywany regulamin. Zdajemy sobie sprawę, że oferta musi być dokładnie przygotowana przed wprowadzeniem jej na rynek i zasady muszą być jasne. Błąd leży po naszej stronie. Przyznaję to.
Niestety nadal nie zrobiono nic, przynajmniej na stronie internetowej TP S.A., by jasno wytłumaczyć zasady przystąpienia do planów. Informacja o ofercie musi być rzetelna, a klient nie może się domyślać, kiedy może z oferty zacząć korzystać. To jasno musi wynikać z umowy. Kto za te niedomówienia zapłaci?
Od kiedy życzy sobie pani wprowadzenia planu „darmowe wieczory i weekendy”? - zadano mi pytanie, a jako, że reklama mówi o niezwykle korzystnej ofercie, zechciałam skorzystać z niej prawie od razu, bo od 1 stycznia 2004 r. Taka też data widnieje na zamówieniu. Nikt z konsultantów nie wyprowadził mnie z błędu, nie stwierdził, że realizacja zamówienia w tak krótkim czasie jest po prostu niemożliwa, tym bardziej, że abonament za styczeń był zapłacony już w grudniowym rachunku. Zamówienie zostało przyjęte, wręcz z zapewnieniem, że realizacja nastąpi z dniem wpisanym na zamówieniu. Niestety o tym, że nie jest tak różowo, jak zapewniano mnie w Telepunkcie, dowiedziałam się dzwoniąc do Błękitnej Linii (przy okazji wysłuchując kilka razy kilkunastominutowych sekwencji muzycznych, bo dodzwonienie się do BL TP graniczyło z cudem). Tu wręcz wyśmiano mnie, że mogę sądzić, że mój abonament został z dniem 1 stycznia zmieniony, a plan uruchomiony. Dowiedziałam, się tu również o wymaganym siedmiodniowym terminie zamówienia przed końcem danego miesiąca, o czym panie w Telepunkcie jak widać nie miały zielonego pojęcia. Dlaczego więc nasza czytelniczka, składając zamówienie w listopadzie, co oczywiste zachowując siedmiodniowy okres, otrzymała odpowiedź, że jej zamówienie zostanie zrealizowane dopiero w lutym? Skąd zresztą siedmiodniowy okres, który nie widnieje na wnioskach zamówienia, w regulaminie planów, którego nie ma zresztą nawet na stronach internetowych TP SA? Skąd klient ma wiedzieć o wspomnianym okresie, jeśli nie zostanie o nim poinformowany przy składaniu zamówienia? Do dzisiaj zresztą na stronie internetowej TP SA i zamówieniu nie istnieje żadna informacja o wymaganym okresie jego złożenia.
Wszyscy klienci, którzy złożyli zamówienia przed 24 grudnia 2003 r. będą je mieć zrealizowane z dniem 1 stycznia, późniejsze zamówienia uruchomione zostaną od 1 lutego - poinformował nas rzecznik prasowy TP SA Zbigniew Drohobycki. Kwestie reklamacji rozstrzygać będziemy indywidualnie, nie wiemy jeszcze jaka jest skala zjawiska, myślę, że będą to odosobnione przypadki. Wszyscy niezadowoleni klienci mogą złożyć reklamację, za pośrednictwem Błękitnej Linii. Przyznaję, że problem był przez nas dyskutowany, jest określone stanowisko na ten temat i opracowywany regulamin. Zdajemy sobie sprawę, że oferta musi być dokładnie przygotowana przed wprowadzeniem jej na rynek i zasady muszą być jasne. Błąd leży po naszej stronie. Przyznaję to.
Niestety nadal nie zrobiono nic, przynajmniej na stronie internetowej TP S.A., by jasno wytłumaczyć zasady przystąpienia do planów. Informacja o ofercie musi być rzetelna, a klient nie może się domyślać, kiedy może z oferty zacząć korzystać. To jasno musi wynikać z umowy. Kto za te niedomówienia zapłaci?
(amk)