Przyjechała telewizja
Trzynaście szkubaczek, pięciu chłopów, dwie kamery, mikrofon, monitor, sześć osób z telewizji, no i ja. Wszystko w jednej izbie, w tabunach pierza. Było męcząco? Nie, bo z „Familiją” nigdy nie jest męcząco. Tym bardziej na szkubaniu.
To by dopiyro było jakby nas nie było - oburzyły się chłopy kiedy ze zdziwieniem patrzyłam jak czekają zmarznięci przy drzwiach na fyjderbal. Szczynki nom lotają ale tej zisty nie podarujymy. Zresztą tradycji musi stać sie zadość i chłopy po szkubaniu muszom przyjść - stwierdzili. Za to panie siedziały w cieplutkiej kuchni. W starym piecu palił się ogień, na środku stał duży stół a na nim pierze. Na ścianie wisiały dwa święte obrazy, serwetki, wokół stały stare meble. Na szkubaniu spotkały się w domu Marty i Józefa Kubiców, nieżyjących już dziadków Eugenii i Gerwazego Mikułków.
Cicho w kuchni nie było, każda miała coś do powiedzenia. Tematem przewodnim były oczywiście wspom-nienia z dzieciństwa, jak to od najmłodszych lat szkubały pierze.
Mie mamulka nauczyła szkubać. Jak byłach małą dziewczynką razem z nią brałach miska pod parza i szły my do sąsiadki szkubać. To było coś niesamowitego, zwłaszcza te opowiadane historie. Te z życia wzięte i te o utopkach, straszkach. Do dziś widza to jak na dłoni. To jedno z najwspanialszych moich wspomnień - mówiła pani Danusia.
O umrzytych i chorobach my już godały - powiedziały mi panie, kiedy przyjechałam na szkubanie w ubiegłym roku. Pódź pani, pódź, bo o narodzonych dzieciach godomy. Jedna z nas wczoraj prababcią została - tak natomiast tym razem mnie przywitały. To była ich druga godzina szkubania, a końca nie było widać. Robota wrała w rękach.
To już siódmy raz panie z zespołu spotkały się, by posłużyć pomocą swoim koleżankom. W tym roku pierzyna bydzie do mojego wnuka Mateusza - chwaliła się Urszula Santarius. Na szkubani zakupiła 4 kg pierza od Maryjki z Podbucza. Downiyj kożdo dziołcha na wiano musiała dostać pierzyna, a kiero gospodyni była bogatszo to i synkowi robiyła - tłumaczyły.
No żeby pierzyna była piykno to trza tak ze 5 kg piyrzo, na kołdra 3,5. Szyroko musi być 2 m na 1,60 m - wymieniały się uwagami. Zresztą tera pierzyny robi sie trocha leksze, bo je cieplij w izbach. Downiyj cyntralnego nie było, a piec był yno w kuchni. Pierzyna musiała więc być bardzo grubo.
Dawniej kobiety spotykały się na szkubaniu zwykle w pięcio, sześcioosobowej grupie, ale były i większe. Najczęściej szkubki trwały dwa albo trzy dni. Paniom z „Familiji” wystarczył jeden dzień, bo na szkubaniu stawiły się: Helena, Lidka, Aurelia, Danka, Aniela, Maryjka, Lena, Urszula, dwie Hildy i trzy Eugenie!
Prócz szkubania oczywiście klachały. Godały co sie we wsi dzieje, o utopkach, strzigach, wspólnie śpiewały. Nie zabrakło też porad praktycznych. Pierze idzie prać w poszewce, lub specjalnym worku zrobionym z firany. Potem rozciąga się go na siatce i suszy na słońcu - radziły. E, stare gospodynie nie prały piyrzo, yno se nachowały gynsi i nowo pierzina zrobiyły - dodała inna.
Technika szkubania też musi być właściwa, bo szkubanie nie jest wcale takie proste. Wiem, bo próbowałam, od razu nie wychodzi. „Za dużo piyrzo do ręki nie wolno brać, bo zwilgotnieje” - tłumaczyły panie. „Małe piyrzi czyli kwap nie obiyro sie yno puszczo całe z kłączkami.”
Z gęsich piór można też zrobić pędzelek, co zwie się mazaczką. Służy ona do smarowania kołocza przed nałożeniem posypki lub do smarowania lukrem małych ciasteczek. Pióra trzeba poskładać jeden na drugim i związać naprzemian nicią. Potem obowiązkowo wygotować w wodzie. Z gęsich skrzydeł można też wyczarować miotełkę czyli smiatek. Takim smiatkiem najlepiej wymiata się między kaloryferami, czyli tam gdzie niczym innym nie można dojść - tłumaczyły panie.
Dość już tego klachanio - zawołały chłopy. Przyszli my wom w piyrze nadmuchać, chyba, że nas zistom poczęstujecie - szantażowali. Cóż panie miały zrobić? Pierze się skończyło, więc czas na fyjderbal. Na stół powędrowały dwie babki i kanapki z szynką. Zmarzniętych do szpiku kości chłopów oczywiście też zaprosiły. Nie zabrakło też miejsca dla ekipy telewizyjnej.
Całość nagrywana była bowiem przez Telewizję Wrocław na zlecenie Programu II TVP.
Ta sama ekipa telewizyjna 2 lutego, czyli w święto Matki Boskiej Gromnicznej, zarejestrowała fragmenty mszy św. z kościoła pw. Św. Jerzego w Rydułtowach. Była tu uroczysta procesja ze świecami oraz błogosławieństwo św. Błażeja.
Film o zwyczajach i współczesnej tradycji na Górnym Śląsku zaprezentowany zostanie na przełomie maja i czerwca w niemieckiej i francuskiej telewizji „Art”.
(amk)