Potęga wiary
Jeszcze kilka lat temu był ciężko chory, stracił jedna nerkę. Dzisiaj nie narzeka na zdrowie. Całymi dniami pracuje w ogrodzie i w warsztacie. Dobrze się czuje. A wszystko dzięki silnej wierze w siłę swojego organizmu, egipskim piramidom i odpowiedniej diecie.
Jeszcze kilka lat temu był ciężko chory, stracił jedna nerkę. Dzisiaj nie narzeka na zdrowie. Całymi dniami pracuje w ogrodzie i w warsztacie. Dobrze się czuje. A wszystko dzięki silnej wierze w siłę swojego organizmu, egipskim piramidom i odpowiedniej diecie. Zwierzęta wiedzą, jak się leczyć same. Wiedzą, jaką roślinę zjeść, żeby pokonać swoje dolegliwości. Wiedzą też, jaka będzie niebawem pogoda. Szkoda, że my zatraciliśmy pierwotne właściwości wykorzystania naturalnych właściwości uzdrowicielskich, które w nas drzemią - mówi Stanisław Szymura z Zawady. Przez wiele lat pracował w kopalniach „Anna” i „1 Maja”. Sześć lat temu ciężko zachorował na raka. Usunięto mu nerkę i śledzionę. Lekarze nie dawali mi wtedy większych szans na przeżycie - wspomina dzisiaj.
Po nowotworze przyszedł kolejny cios - udar mózgu. Na skutek niedokrwienia wodzisławianin przez pół roku nie mógł chodzić. Jednak dzisiaj cieszy się dobrym zdrowiem, jest w pełni sprawny. Może jeździć samochodem, pracować. Czy stał się cud?
Nie znajdując już nigdzie ratunku, zająłem się na własny użytek radiestezją. Sam skonstruowałem egipską piramidę i codziennie siedziałem pod nią po dwadzieścia minut. Myślałem wtedy tylko o tym, że jestem zdrowy i wierzyłem w to głęboko - odpowiada na pytanie mieszkaniec Zawady. Pije także wodę napromieniowaną pod piramidą, stosuje dietę optymalną. Te metody, a także głęboka wiara, sprawiły, że wszystkie, tak poważne choroby, zniknęły bez śladu.
Po nowotworze przyszedł kolejny cios - udar mózgu. Na skutek niedokrwienia wodzisławianin przez pół roku nie mógł chodzić. Jednak dzisiaj cieszy się dobrym zdrowiem, jest w pełni sprawny. Może jeździć samochodem, pracować. Czy stał się cud?
Nie znajdując już nigdzie ratunku, zająłem się na własny użytek radiestezją. Sam skonstruowałem egipską piramidę i codziennie siedziałem pod nią po dwadzieścia minut. Myślałem wtedy tylko o tym, że jestem zdrowy i wierzyłem w to głęboko - odpowiada na pytanie mieszkaniec Zawady. Pije także wodę napromieniowaną pod piramidą, stosuje dietę optymalną. Te metody, a także głęboka wiara, sprawiły, że wszystkie, tak poważne choroby, zniknęły bez śladu.
Wszystko jest możliwe
Pan Stanisław codziennie krząta się po swoim ogrodzie. To jego królestwo. Pracuje też w swoim małym warsztacie. Dla siebie i swoich bliskich wykonuje tutaj lecznicze pierścienie Atlantów, na domowej tokarce cierpliwie kształ-tuje egipskie wahadła. Odmierza dokładnie suwmiarką, aby zachować wymagane proporcje, szlifuje je dłutem i sprawdza wahadłem radiestezyjnie, czy mają właściwe działanie. Wie, że wykonane niedbale, czy też niewłaściwie stosowane, mogą bardziej szkodzić, nic pomagać. Mąż zawsze wszystko sobie robił sam - mówi jego żona Bernadeta. Potrafi wszystko, to złota rączka. Sam zakładał w domu ogrzewanie, murował, budował, przerabiał. Cały dom to dorobek pracy naszych rąk - dodaje. Pan Stanisław mówi o sobie skromnie: To nic takiego, normalne życie. Zawsze wyznawałem filozofię, że skoro mam dziesięć palców i głowę, to mogę zrobić wiele. Nie uważam, że jestem jakimś fenomenem” - dodaje żartobliwie.
Swoje umiejętności majsterkowicza wykorzystał w radiestezji. Zainteresował się tą dziedziną kilka lat temu, kiedy leżał ciężko chory. Pewnego dnia, od jednego ze swoich krewnych dostał małe wahadeł-ko karnak. Wziął przyrząd do ręki i stwierdził, że „chodzi”. Tak odkrył u siebie zdolności radiestezyjne. To obudziło w nim chęć poznania głębiej tajemnic świata energii. Zaczął gromadzić literaturę na ten temat. Wiedzę czerpał z książek głównie Leszka Mateli, znanego w Polsce radiestety. Stopniowo doszedł do wprawy w posługiwaniu się wahadłem, nie było go jednak stać na kupienie sobie kosztownego zestawu egipskich przyrządów, więc zrobił je sobie sam.
Pies pod piramidą
Zgłębiając wiedzę na temat energii życia, pan Stanisław stwierdził wkrótce, że czuje się coraz lepiej. A niebawem, po ciężkich chorobach nie było nawet śladu. Pomógł też nie tylko sobie, ale także swojej żonie, która cierpiała na poważną chorobę skóry. Oboje po dwadzieścia minut dziennie siedzieli pod piramidą zawieszoną pod sufitem w pokoju. Do dzisiaj spędzają pod egipską figurą tyle czasu, ile potrzebują, ale już nie tak często, jak kiedyś. Wszystko trzeba stosować z umiarem - wyjaśnia wodzisławianin. Dzięki niemu zdrowie odzyskała także starsza pani, której chore ręce nie pozwalały na wykonywanie najprostszych czynności. Pan Stanisław skonstruował specjalnie dla niej piramidę z otworami, aby mogła w nie wkładać chore dłonie. Kobieta nosiła też na obu rękach pierścienie Atlantów. Jej stan zdrowia bardzo się poprawił.
Pan Stanisław wypróbował też działanie piramid na swoim psie. Ulubieniec rodziny był bardzo chory, słaniał się na nogach. Na wszelki wypadek gospodarz zamontował mu piramidę nad… budą. Już po chwili pies ożywił się, a za kilka dni był całkiem zdrów. Mimo że sam doświadczyłem zbawiennego działania radiestezji, to jednak nikomu nie polecam, aby zastępować tym leczenie konwencjonalne. W chorobie trzeba najpierw iść do lekarza, radiestezja może działać wspomagająco - wyjaśnia.
Uwierzył i wyzdrowiał
Dzisiaj czasem zastanawia się, jak to się stało, że wyszedł z tak ciężkich chorób. Może dlatego, że uwierzyłem, to wyzdrowiałem - zastanawia się. Wielu ludzi nie wierzy w działanie piramid czy wahadełek. Myślę, że można być sceptykiem, ale niekoniecznie trzeba to odrzucać. Nawet leczenie konwencjonalne może nie pomóc, jeśli człowiek w to nie wierzy - dodaje pan Stanisław. Ma teraz zamiar wybudować piramidę w swoim ogrodzie.
Pani Bernadeta podziela zdanie męża. Ma także inną pasję swojego życia. Od ponad trzydziestu lat pisze wiersze. Są to utwory okolicznościowe, układa je na różne okazje urodzin, chrzcin, pierwszej komunii w rodzinie albo wesela. Wezmę kartkę i piszę to, co czuję w sercu, nic nie skreślam - mówi o swojej twórczości pani Bernadeta. Teraz pisze wiersz dla papieża. Do specjalnego zeszytu wkleja stare, rodzinne zdjęcia, zrobiła także drzewo genealogiczne swojej rodziny.
Iza Salamon
Zgłębiając wiedzę na temat energii życia, pan Stanisław stwierdził wkrótce, że czuje się coraz lepiej. A niebawem, po ciężkich chorobach nie było nawet śladu. Pomógł też nie tylko sobie, ale także swojej żonie, która cierpiała na poważną chorobę skóry. Oboje po dwadzieścia minut dziennie siedzieli pod piramidą zawieszoną pod sufitem w pokoju. Do dzisiaj spędzają pod egipską figurą tyle czasu, ile potrzebują, ale już nie tak często, jak kiedyś. Wszystko trzeba stosować z umiarem - wyjaśnia wodzisławianin. Dzięki niemu zdrowie odzyskała także starsza pani, której chore ręce nie pozwalały na wykonywanie najprostszych czynności. Pan Stanisław skonstruował specjalnie dla niej piramidę z otworami, aby mogła w nie wkładać chore dłonie. Kobieta nosiła też na obu rękach pierścienie Atlantów. Jej stan zdrowia bardzo się poprawił.
Pan Stanisław wypróbował też działanie piramid na swoim psie. Ulubieniec rodziny był bardzo chory, słaniał się na nogach. Na wszelki wypadek gospodarz zamontował mu piramidę nad… budą. Już po chwili pies ożywił się, a za kilka dni był całkiem zdrów. Mimo że sam doświadczyłem zbawiennego działania radiestezji, to jednak nikomu nie polecam, aby zastępować tym leczenie konwencjonalne. W chorobie trzeba najpierw iść do lekarza, radiestezja może działać wspomagająco - wyjaśnia.
Uwierzył i wyzdrowiał
Dzisiaj czasem zastanawia się, jak to się stało, że wyszedł z tak ciężkich chorób. Może dlatego, że uwierzyłem, to wyzdrowiałem - zastanawia się. Wielu ludzi nie wierzy w działanie piramid czy wahadełek. Myślę, że można być sceptykiem, ale niekoniecznie trzeba to odrzucać. Nawet leczenie konwencjonalne może nie pomóc, jeśli człowiek w to nie wierzy - dodaje pan Stanisław. Ma teraz zamiar wybudować piramidę w swoim ogrodzie.
Pani Bernadeta podziela zdanie męża. Ma także inną pasję swojego życia. Od ponad trzydziestu lat pisze wiersze. Są to utwory okolicznościowe, układa je na różne okazje urodzin, chrzcin, pierwszej komunii w rodzinie albo wesela. Wezmę kartkę i piszę to, co czuję w sercu, nic nie skreślam - mówi o swojej twórczości pani Bernadeta. Teraz pisze wiersz dla papieża. Do specjalnego zeszytu wkleja stare, rodzinne zdjęcia, zrobiła także drzewo genealogiczne swojej rodziny.
Iza Salamon