Żyjemy w strachu
Bez ogrzewania, ciepłej wody i w ciągłym niebezpieczeństwie mieszka Bernadeta Sitek. Dom w każdej chwili może się zawalić. Woda z pobliskiego zalewiska podchodzi pod okna. Kobieta ma pięcioro dzieci. Na początku maja urodzi bliźniaki.
Budynki gospodarcze toną w wodzie, w domu nie ma ciepłej wody, a lokatorów paraliżuje przenikliwa wilgoć. Niemal codziennie z niepokojem spoglądają oni na pękające ściany i zastanawiają się, czy jest szansa na ratunek. Wszystko wskazuje na to, że tak. Po naszej interwencji natychmiastową pomoc zaoferował miejscowy Ośrodek Pomocy Społecznej i wójt Mszany. Przeprowadzka Bernadety Sitek i jej dzieci stała się realna.
Jeszcze kilka lat temu domy wzdłuż ulicy Moszczyńskiej w Mszanie tętniły życiem. Dzisiaj nie ma po nich śladu. Zarówno drogę jak i większość z budynków zniszczyła kopalnia. Na szkodach górniczych w tym rejonie pozostały dwa budynki – dom zamieszkały dzisiaj przez 37-letnią Bernadetę i jej dzieci oraz przylegająca do niego stara stodoła. Lokatorzy przywiązali się do tego miejsca i jeszcze przed rozmową z nami o przeprowadzce nie chcieli słyszeć. Niestety jest ona nieunikniona. Dalsze mieszkanie tutaj jest bardzo niebezpieczne.
Dzieci najważniejsze
Dzieci najważniejsze
W domu panuje przenikliwa wilgoć. Budynek pęka i jest stale podmywany przez wodę znajdującego się na działce rozlewiska. Tak jest co roku, jednak teraz było szczególnie trudno. Zima była ostra, a gdy przyszły roztopy woda podeszła pod okno w kuchni – opowiada mieszkanka Mszany. Kobieta doskonale zdaje sobie sprawę z dramatu sytuacji w jakiej się znalazła. Nie zamierza się jednak podawać. Marzy jedynie o ogrzewaniu i ciepłej wodzie. Jak zimą kąpałam moje maluch to aż z zimna piszczały. Dogrzewanie piecykami na węgiel to nie to samo co normalny kocioł i sprawna instalacja – dodaje. Szybko dorzuca, że obecnie myśli jedynie o urodzeniu zdrowych dzieci. Termin porodu lekarz wyznaczył na 5 maja. Mówi, że to bliźniaki. Ludzie bardzo często pytają, dlaczego zdecydowałam się na tak dużą liczbę dzieci skoro nie stać mnie na ich utrzymanie. Wierzę, że sobie poradzę. Dzieci są dla mnie wszystkim i nigdy nie zamieniłbym moje sytuacji na życie z jedynakiem czy parką w wygodnym mieszkaniu – przekonuje kobieta.
Nigdy nie chciała pieniędzy
Bernadeta Sitek nie miała łatwego życia. Kilkanaście lat temu rozeszła się z mężem – ojcem dwójki najstarszych jej dzieci. Dziewięć lat temu związała się z innym mężczyzną, który dzisiaj pomaga jej przetrwać. Jest lakiernikiem samochodowym i ma stały dochód. Oczywiście to nie wystarcza. Kolejne 409 zł kobieta otrzymuje z Urzędu Gminy w Mszanie. Z tytułu dodatku rodzinnego na każde pierwsze dwoje dzieci odbiera 43 zł miesięcznie, na trzecie dziecko 53 zł, natomiast na czwarte i piąte po 60 zł. W ramach dodatku „z tytułu wychowywania dziecka w rodzinie wielodzietnej” na trzecie i każde kolejne dziecko należy się jej po 50 zł, a więc dodatkowe 150 zł. Ona jeszcze nigdy nie pytała mnie o pieniądze. Nie tylko nie chciała pożyczyć, ale zawsze ugościła mnie u siebie „czym chata bogata – mówi jej przyjaciółka Maria Ośliźlok.
#nowastrona#
Warto im pomóc
#nowastrona#
Warto im pomóc
Dom przy ul. Moszczyńskiej odwiedza nie tylko ona, ale także pracownice miejscowego Ośrodka Pomocy Społecznej. Mimo tak trudnych warunków w budynku jest porządek. Widać, że kobieta opiekuje się domem i dba o dzieci. Nigdy nie widziałam, by były brudne czy głodne - mówi Magdalena Olszar z OPS w Mszanie. Kobieta dodaje, że nie ma również mowy o krzywdzeniu dzieci czy nadużywaniu przez ich rodziców alkoholu. Takim ludziom warto pomagać. Kiedy przyglądam się jak ona się tymi dziećmi opiekuje to aż serce się raduje – twierdzi Maria Ośliźlok. Jak powiedziała nam Elwira Palarczyk, kierownik OPS w Mszanie, do tej pory pani Bernadeta nie była zainteresowana mieszkaniem. Oczywiście gdy tylko zostanie złożony wniosek zrobimy wszystko co w naszej mocy, by kobieta mogła zamieszkać w innym miejscu – dodaje Elwira Palarczyk.
Przeprowadzka jest możliwa
Pani Bernadeta zameldowana jest w Jastrzębiu u matki, jednak ze względu na rodzinny konflikt musiała się stamtąd wyprowadzić. Nigdy nie starała się o przydział mieszkania. Twierdziła, że w Mszanie jej najlepiej, a poza tym z piątką dzieci nie jest w stanie wybrać się do jastrzębskiego magistratu. Dzisiaj widzi poważne zagrożenie dla siebie i swoich dzieci, dlatego własne „M” to jej marzenie. W ubiegłym tygodniu złożyła wniosek w Urzędzie Miasta w Jastrzębiu Zdroju o przydział mieszkania socjalnego. Wójt Jerzy Grzegoszczyk zapewnia, że pani Bernadetta może liczyć na jego pomoc. Jak nam powiedział, skontaktuje się w tej sprawie z władzami Jastrzębia i bardzo trudną sytuacje kobiety oraz jej dzieci przedstawi osobiście.
Jak widać w pomoc kobiecie zaangażowało się wielu ludzi. Okazuje się, że to co jeszcze niedawno było dla kobiety niemożliwe przybiera całkiem realny obraz. Miejmy nadzieję, że nadzieja na przeprowadzkę już niebawem stanie się faktem.
Rafał Jabłoński