Czekając na Polonię
Cztery punkty w ostatnich dwóch spotkaniach zainkasowali piłkarze wodzisławskiej Odry.
Najpierw zwyciężyli z Cracovią na własnym stadionie, a w ubiegłą sobotę zremisowali w Trójmieście, gdzie spotkali się z tamtejszą Arką Gdynia.
Odra grać!!! Takie okrzyki bardzo często pojawiały się na wodzisławskich trybunach podczas meczu z krakowską Cracovią w Wielką Sobotę. Sam poziom spotkania był wprawdzie znacznie wyższy niż we wcześniejszych meczach, po których w mediach pojawiły się hasła, że Odra gra najbrzydszą piłkę w polskiej ekstraklasie (chociażby po meczu w Grodzisku Wielkopolskim), ale sam przebieg spotkania nie zadowolił większości widzów. Mnożyły się niepotrzebne faule, nieczyste zagrania, co niekorzystnie wpływało na grę Odry, ale goście z Krakowa również niczym nie zaskoczyli.
Wodzisławianie próbowali przede wszystkim strzałów z dystansu, licząc na to, że oślepiające słońce zmusi Sławomira Olszewskiego do błędu. Ten jednak przez większą część meczu nie dał się zaskoczyć, aż nadeszła 86 minuta spotkania. Rzut wolny z ponad 25 metrów wykonywał Marcin Malinowski, potężnie uderzył w kierunku bramki gości, Olszewski z problemami sparował piłkę metr przed siebie wprost pod nogi nadbiegającego Marcina Chmiesta, który dopełnił formalności i w końcówce ustalił wynik meczu.
Cóż za końcówka
Cóż za końcówka
Z jednym punktem zawodnicy Odry powrócili do Wodzisławia z Gdyni, gdzie po przedziwnym meczu zremisowali 1:1. Przez większość meczu w zasadzie nic się nie działo. Każda z drużyn nie stworzyła wielu okazji do zdobycia gola, na których przeciętny kibic mógłby zawiesić oko, ale emocje rozpoczęły się dopiero w końcówce meczu. Po 90 minutach nadal było 0:0, arbiter główny meczu Leszek Gawron doliczył do regulaminowego czasu gry 4 minuty i wtedy wszystko się zaczęło. Po dwóch minutach dogrywki, kiedy gospodarze zdali sobie sprawę, że jednak będą musieli podzielić się punktami z przyjezdnymi z Wodzisławia, do siatki Witkowskiego niespodziewanie trafił Adam Czerkas. Tuż po wznowieniu gry ładnym strzałem popisał się Ława i ustalił wynik na 1:1.
Marcin Macha