Nie wszyscygrają fair
Jedni mają bzika na punkcie samochodów, inni kolekcjonują kufle czy kochają konie. Z kolei ich pasją są gołębie. Nie tylko dlatego, że pięknie wyglądają. One mają w sobie to coś, czego inne zwierzęta mogą im tylko pozazdrościć. Potrafią pokonać nawet ponad tysiąc kilometrów bez mapy i bezbłędnie trafić do celu. Właśnie zakończono tegoroczną rywalizację lotów gołębi pocztowych.
Setki kilometrów
W wodzisławskim oddziale Polskiego Związku Hodowców Gołębi Pocztowych, zrzeszającego 120 hodowców z Wodzisławia, Marklowic i Radlina (w tym dwie kobiety) zorganizowano w tym roku 16 lotów. Najdłuższą była trasa z niemieckiego Aachen położonego na granicy tego państwa z Belgią i Holandią. Odległość od powiatu wodzisławskiego to ok. 880 km. Właśnie stamtąd wypuszczono gołębie. Każdy pokonywał trasę ze średnią prędkością ok. 70 km/h, by ostatecznie dotrzeć do swojego właściciela.
Zasady
Rywalizacja odbywa się w kilku konkurencjach. Najpopularniejsze to loty gołębi typowanych i „pierwsze piątki”. W pierwszym przypadku każdy z hodowców spośród swoich ptaków typuje te, które jego zdaniem są najlepsze. Liczy tym samym, że to właśnie one zdobędą punkty. – Jeśli okazałoby się, że inne gołębie tego samego hodowcy będą szybsze i tak pozostaje on bez punktów. To jest swego rodzaju loteria. Punktują tylko te, które on wybrał przed startem – tłumaczy Michał Mika, prezes Oddziału Wodzisław PZHGP.
Punkty przyznaje się 20% ptaków startujących w zawodach. Każdy zdobywa liczbę punktów równą sumie kilometrów trasy. Na przykład: pokonując 600 km otrzymuje 600 punktów. Zwycięzcę nagradza się dodatkowo 100 punktami. Kolejnych odpowiednią liczba oczek aż do ostatniego, który ma na koncie zero tzw. bonusów.
Liczy się tylko piątka
W drugiej konkurencji punktuje tylko pięć pierwszych gołębi spośród wszystkich startujących. Ustalenie kolejności nie jest trudne. W bazie danych znajdują się współrzędne geograficzne gołębnika każdego z uczestników zawodów. W ten sposób wiadomo dokładnie jak długą trasę musiał pokonać gołąb. Może się bowiem okazać, że ten, który dotarł do celu pierwszy przegrywa, bowiem jego gołębnik znajduje się nieco bliżej.
W tym sezonie w klasyfikacji „gołębi typowanych” zwyciężył Rajmund Duda, drugi był Jan Mika z synem Michałem, natomiast trzeci Ernest Marcol. W konkurencji „pierwsze piątki” w czołówce pozostali ci sami hodowcy. Rajmund Duda spadł na trzecią pozycję, Ernest Marcol podciągnął się o jedno oczko, a zwycięzcą został Jan Mika z synem.
Kombinował
Zawodnicy walczą przede wszystkim o prestiż. Na korzyści majątkowe nie ma co liczyć… chyba, że uda się wykiwać kolegów i zdobyć oszałamiające wyniki. Wówczas droga do udziału w ogólnoświatowej olimpiadzie hodowców gołębi stoi otworem. Wartość gołębia wzrasta wielokrotnie.
O olimpiadzie marzył prawdopodobnie jeden z hodowców wodzisławskiego okręgu. W pierwszych startach osiągał wyjątkowo dobre wyniki, jego gołąb nie miał sobie równych. Okazało się jednak, że grał nie fair.
Już nie polata
Każdy gołąb na nodze posiada obrączkę elektroniczną, na której przed każdym startem koduje się podstawowe dane ptaka – kraj pochodzenia, numer oddziału, rocznik i numer porządkowy. Podobną czynność powtarza się po powrocie ptaka do gołębnika. Wówczas wiadomo dokładnie, kiedy wylądował.
Okazało się, że gołąb zdobywający oszałamiające wyniki fruwał bez obrączki. Pozostawała ona u właściciela. Podczas załadunku ptaków prawdopodobnie sprytnie odczepiał obrączkę, by później użyć jej na mecie. Robił to przed dotarciem gołębia do celu. Stąd jego ptak wyprzedzał innych nawet o 40 minut.
Mężczyzna oszukujący kolegów został wykluczony z wodzisławskiego oddziału PZHGP.
Rafał Jabłoński