Znaleźli winnego
O sprawie pisaliśmy kilka tygodni temu. Mieszkanka Radlina poinformowała nas, że w głębi lasu niedaleko Bażanciarni znajduje się ujście rury, z którego wydobywa się podejrzany szlam. Sprawdziliśmy te doniesienia. We wskazanym miejscu rzeczywiście była rura, z której wydobywały się ścieki, a wokół nieprawdopodobnie śmierdziało. O sprawie poinformowaliśmy władze miasta. Yastępca burmistrza Radlina, Piotr Śmieja, podejrzewał, że do kolektora podłączył się któryś z mieszkańców. Obiecał wysłać straż miejską, by zapobiec dalszemu zanieczyszczaniu zarybionego stawu, w którym swoje łowiska ma koło wędkarskie nr 48 z Radlina.
O sprawie wie już WIOŚ
Kiedy urzędnicy przyjrzeli się sprawie przyjrzeli się uważniej, okazało się, że to nie mieszkańcy odprowadzają ścieki do lasu, a właściciele ośrodka Bażanciarnia. – Dlatego o sprawie poinformowaliśmy Nadleśnictwo Rybnik, które jest właścicielem lasu oraz starostwo powiatowe - wyjaśnia Piotr Śmieja. Nadleśnictwo sytuację sprawdziło. Sprawa okazała się na tyle poważna, że kilka dni temu leśniczy zawiadomili o sprawie Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska.
Wykazali wolę współpracy
– Czekamy na decyzję. Zwróciliśmy się również do właściciela Bażanciarni, który wykazał się dobrą wolą i zapewnił, że zatka odprowadzenie rury ściekowej do kolektora – mówi Paweł Hajduk, zastępca nadleśniczego w Nadleśnictwie Rybnik. Jak dodaje ścieki spowodowały już straty w drzewostanie. – Areał zniszczonego drzewostanu nie jest jednak duży. Na razie badamy jak wielkie straty powstały w wyniku zanieczyszczenia ściółki – mówi Hajduk.
Nie wiedzieli?
Właścicielem Bażanciarni od maja tego roku jest Ogólnopolski Związek Zawodowy Miast i Wsi „Rybnik 90”. Niestety nie udało nam się skontaktować z jego przedstawicielami. Za to nadleśnictwu mieli tłumaczyć się niewiedzą. – Właściciel zapewnił nas, że nie miał pojęcia o ściekach wypływających do lasu, a taki spadek dostał po poprzednim właścicielu obiektu – mówi Paweł Hajduk.
(art)